niedziela, 25 maja 2014

Od Mojry - Po co się spieszyć?

Wędrowałam lasem, pocierając miejsce, gdzie niedawno Natasha trafiła mnie kamieniem w głowę. Usłyszałam wtedy dobiegające z polanki radosne głosy.
- Od tej radości już mnie mdli! - Powiedziałam do samej siebie. Na dodatek jeszcze szyszka spadła mi na głowę. Spojrzałam w górę. Same igły i liście, jednym słowem nudny, leśny ekosystem. Ruszyłam w kierunku polanki.
- Może uda mi się komuś popsuć nastrój... - Mówiłam do siebie, ale wątpiłam we własne słowa. Tak, na prawdę to szłam, by może zaznać trochę radości w okropnym życiu. Kiedy podeszłam tak blisko jak tylko mogłam, gdyż musiałam wiecznie kryć się w cieniu, ujrzałam leżących na polanie Amikę, Mila i Neo, którzy prowadzili ożywioną rozmowę. Przybrałam formę cienia i zbliżyłam się do nich. Dowiedziałam się, że para będzie miała dziecko. Prychnęłam z niesmakiem. Wtrętny pająk usiadł na moich plecach. Zdjełam go pazurem i bawiłam się nim.
- Tak, po co się spieszyć? W końcu wataha jest na świetnej drodze ku rozwojowi, nadchodzi pierwsze pokolenie wychowywane w tym miejscu, a watasze nie mogłaby zagrażać nawet zagłada. - Powiedziałam słodkim głosem. Przy ostatnich słowach zacisnęłam szpony, gniotąc w uścisku łapy pajęczaka.
- I nikomu by nie przyszło do głowy, że świat jest taki kruchy... - Strzepnęłam z łapy pozostałości po pająku, po czym zaśmiałam się tak przerażająco, jak śmieje się tylko śmierć.

Ok, napisałam coś, żeby napisać i też trochę przełamać tę ciszę, sory, że trochę z opóźnieniem, po prostu dokucza mi brak weny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz